Niesiony radością z zakończenia roku szkolnego (z sukcesami!) i chęcią sprawienia radości moim dzieciakom, zabrałem całą rodzinę do kina na dzisiejszą premierę filmu Minionki. Tym samym złamałem swoją własną zasadę nie pokazywania dzieciom rzeczy, których wcześniej sam nie widziałem. Złamałem i szybko pożałowałem.

Rzadko chodzimy do kina

W zasadzie rzadko chodzimy do kina. Nie tylko w związku z powyższą zasadą. Także dlatego, że nie podoba mi się marketingowe bombardowanie, które ma miejsce przy każdej wizycie w kinie. Maskotki, słodycze, przekąski, breloczki, baloniki, … a na koniec 20 minut reklam. Kino powinno dopłacać za to żebyśmy to wszytko oglądali, a tymczasem to ja muszę wydać grubo ponad 120 zł za 2 godziny „zabawy” naszej piątki w multiplesie. Dlatego kino wypadło praktycznie całkowicie z listy naszych rozrywek. Trochę szkoda, bo lubimy filmy. Oglądamy więc dużo w domu.

Minionki – jestem na nie

Pierwsze minuty filmu były dość zabawne i nie zapowiadały późniejszej tragedii. Zdaję sobie sprawę, że to mocne słowo, ale po raz pierwszy w życiu siedziałem w kinie i notowałem swoje zastrzeżenia:

Zło  i…. zło

Fabuła filmu oparta jest o paradoksalny fakt, że sympatyczne poniekąd stworzonka – Minionki – chcą służyć największemu na świecie złu. Minionki wspierają, podziwiają i gloryfikują zło. Co jeśli dziecko będzie chciało zidentyfikować się z głównymi bohaterami…?

Po wyjściu z kina, poprosiłem mojego 9-letniego syna, który mam wrażenie nie ma problemu z odróżnianiem dobra i zła, aby wskazał mi dobre postacie w tym filmie. W pierwszym momencie powiedział, że Minionki, ale gdy przypomniałem mu, że oni chcą służyć złu – wycofał się z tej opinii. Więcej dobrych bohaterów filmu nie potrafił wskazać….

Większość filmów dla dzieci, przynajmniej tych klasycznych, stawia wyraźną granicę między bohaterami dobrymi, a złymi. To pozwala dziecku właściwie interpretować i oceniać oglądane wydarzenia, a także czerpać naukę o tym, co jest dobre, a co złe. W przypadku Minionków dziecko nie ma szans na taką ocenę. Ambicją sympatycznych stworków jest wspieranie drapieżników, wodzów wojen (obok pokazanego Napoleona można było śmiało zaprezentować Hitlera i Stalina), a przez większość filmu przestępców i złoczyńców.

Niszczenie autorytetów

Autorytetami Minionków są złodzieje, zabójcy, oraz postacie znane z horrorów. Dorośli śmiało odnajdą tu bohaterów takich filmów jak Świt żywych trupów, Teksańska masakra piłą mechaniczną, ale także inne straszydła (Obcy?). Jednocześnie autorzy filmu nie unikają szydzenia z osób, którym szacunek, w moim przekonaniu się należy, np. Królowa Elżbieta (władza), biskup (duchowość) czy starsza kobieta (doświadczenie).

Dla dorosłych

Wszystko to przeplatane jest zachowaniami bohaterów, które przynajmniej moim dzieciom są obce, i których one nie rozumieją: scenami manipulacji i zastraszania, szyderstwem, i podobnymi emocjami.

Niestety nie zabrakło także akcentów seksualnych. Jaki jest cel pokazywania dzieciom tańczących strażników zrzucających ubrania i klepiących się po pośladkach, transwestyty (kobieta z brodą), Minionków w stringach, oraz fryzjera-gey’a? Nie potrafię odpowiedzieć…

Minionki – …i aż mi się chce wyjść z kina.

Jako, że nie zdecydowałem się wyjść z kina, czułem się w obowiązku, wracając do domu, omówić z dziećmi to, co działo się na filmie. Usilnie szukaliśmy jakiejkolwiek dobrej strony tego obrazu. Niestety, jak wspólnie przyznaliśmy, nawet dowcip w Minionkach jest słaby. Poza kilkoma pierwszymi minutami i jedną z ostatnich scen film nie jest nawet śmieszny. Miejscami jest straszny. Nie ma żadnej puenty ani przesłania. Dodatkowo budzi szereg wątpliwości moralnych.

Cała ta historia, poza tym, że popsuła mi wieczór, utwierdziła mnie w przekonaniu, że:

  1. Warto oglądać / czytać / słuchać to, co później proponuje się swoim dzieciom, choć nie jest to łatwe. Można też korzystać z rad zaufanych znajomych.
  2. Warto zadawać sobie pytanie czy to, co konsumujemy ma jakąkolwiek wartość i co przekazuje naszym dzieciom? Nie warto zaś zaśmiecać sobie głowy rzeczami, które nie niosą ani wartości, ani radości, ani odprężenia, nic.

Dołącz do rozmowy

86 komentarzy

  1. filmu nie widziałam, ale trzeba by zobaczyć czy rzeczywiście w intencji autorów główni bohaterowie są ukazywani jako pozytywni a mimo to zafascynowani złem. Jeżlei by tak było, to źle. Natomiast patrząc na plakat filmu widzę że trzymają oni w rękach banner z napisem „to są głupole”.

    Dziekuję za ciekawą analize. Autor recenzji wychodzi z założenia, że jeżeli są to główni bohaterowie to powinni byc dobrzy. W zasadzie w bajkach dla dzieci tak jest. Tytuł popularnej bajki brzmi najczęściej: „Czerwony Kapturek” a nie „Wilk”. Ale w utworach badziej skmplikowanych tytuł może brzemieć „Wampir Nosferatu”, „Godżilla”, „Smok Wawelski”. Wówczas jako głównego bohatera mamy kogoś o negatywnych cechach. Dzieci z reguły to rozumieją, że opowiadanie jest o kimś złym.

    Może więc można dziecku jakoś wytłumaczyć ten niuans, że jest to film o „głupolach” (jak mówi plakat) którzy źle to wszystko widzą (grube okulary, jedno oko), że oni podażają za tym co małe/mini – Minionki, że się mijają z prawdą – Minionki.

    W końcu życie nas zaskakuje także i takimi okolicznościami że spotykamy kogoś kto jest w centrum uwagi, a mimo to jest zły i trzeba tę jego moralną kondycję samemu rozeznać.

  2. Nie każdy film musi być wychowawczy czy nawet z puentą. Filmu jeszcze nie widzieliśmy ale idziemy do kina w przyszłym tygodniu. Wielu drugą część negowało jako że to szatańskie istoty ;) Pokazywały się takie opinie. Mój starszy (6 lat) zabłysnął w kwestii Minionków. Cytuję. One na początku nie wiedział kogo lubić… a potem były dobre. A to jest film o ich początku. One są głupiutkie i nie odróżniały dobra od zła. Nie mam pytań! Nokaut! Żyjemy w świecie Gdzie film Jest biznesem szeroko pasmowym i trzeba wycisnąć każdego centa z każdego obrazu. Ja w marketingu i reklamie przepracowałem wiele lat. Już mnie to nie razi i jedynie dzieciom się tłumaczy na wstępie że tylko stawiamy film i napoje z popcornem. Z mądrych ludzi, ludzie się raczej nie śmieją – śmieją się z głupoli. Zobaczę film mając na uwadze Twoją wypowiedź. Szkoda że nikt IDY nie zjechał jak ja to zrobiłem – perfidnie pojechałem po tym ponad czasowym arcydziele.

  3. Zgadzam się z Tobą Jarku- z każdą opinią na temat w/w filmu. Byliśmy z naszą gromadką i bardzo tego żałuję. Jestem fanką Minionków i uwielbiam 2gą część tego filmu. To, co zrobili z trójką jest antywychowawcze, niemoralne i w ogóle… Gorąco odradzam
    :(

  4. Popieram w calej rozciagłosci. Podobnie, po zakonczeniu roku szkolnego w nagrode poszlam z corka na ww. Film. Do teraz zaluje. Nawet nie chodzi o pieniadze. Ale zaluje zmarnowwnego czasu i tego ze z wielka radoscia wychodzac ze szkoly liczylam na jeszcze wieksza po filmie. Ale stalo sie odwrotnie. Wyszlysmy …. Zdegustowane.

  5. Jak dla mnie to do wszystkiego można się przyczepić… chciałbym zauważyć że to jest fabularnie prequel do „Jak ukraść Ksiezyc” w którym zarówno bohater-przestępca jak i Minionki przechodzą przemiane na lepsze… nie można oceniać fragmentu historii bez kontekstu całości… co do fryzjera geja i kobiety z broda: kobieta z broda od zawsze kojarzy mi się z cyrkiem jako jedna z atrakcji. To znaczy ze cyrk tez jest zły i nie powinny tam chodzić dzieci? Fryzjer-gej: żyjemy w czasach w których dzieci będą spotykać na ulicy homoseksualistów którzy nie kryją się ze swoją orientacja, jest to nieuniknione, wiec czemu nie miałby on pojawić się w bajce?

    1. Porównanie Napoleona do Stalina czy Hitlera? Śmieszne… proponuje zastanowić się jeszcze raz nad tym fragmentem

      1. Patryk, chyba źle mnie zrozumiałeś. Nie porównuję Napoleona do Stalina i Hitlera. Pokazuję jedynie pewien logiczny ciąg – jeśli Minionki chcą służyć największemu złu, to gdyby konsekwentnie pokazywać ich historię Hitler i Stalin musieliby znaleźć się na ich liście.

        A co do ulicy: Ja nie chciałbym żeby moje dzieci oglądały wszytko, co chodzi i dzieje się na ulicy….

        1. Ok powiedziane jest ze Minionki idą za największym złem tu się zgodzę, ale też nie zawsze… zauważmy ze na początku ich panem był T-Rex. O naturze nie możemy mówić że jest zła. Następny był jaskiniowiec. Tez nie zaliczyłbym go do postaci negatywnych… Wiec można wysnuć wniosek, że pierwszym kryterium wyboru pana jest dominująca „osobowość”. Minionki z natury szukają władcy, niekoniecznie złego… inna sprawa jest ze pożądane przez nie cechy często są też wykazywane przez przestępców. Ale popatrzmy na to tak: Minionki są naiwne – chcą się slepo wzorować na swoim władcy. Nie zastanawiają się nad różnica między dobrem a złem tylko służą. Przecież w końcu trafiając do Gru przechodzą przemiane razem z nim…

        2. Boze chron nas od takich rodzicow co to sami najpierw musza zobaczyc bajke dla dzieci zanim pozwola ja ogladac. Odnosnie: „A co do ulicy: Ja nie chciałbym żeby moje dzieci oglądały wszytko, co chodzi i dzieje się na ulicy….” nie wiem, zamknij dzieci w piwnicy i trzymaj je tam do 25 roku zycia i zrob z nich spoleczne kaleki. Druga opcja jest przeprowadzka cala rodzina gdzies do lasu.

          „Niestety nie zabrakło także akcentów seksualnych. Jaki jest cel pokazywania dzieciom tańczących strażników zrzucających ubrania i klepiących się po pośladkach, transwestyty (kobieta z brodą), Minionków w stringach, oraz fryzjera-gey’a? Nie potrafię odpowiedzieć…”

          typowo polskie…

          1. Nie wiem czy „typowo polskie” czy nie, ale zgadzam się z autorem recenzji i bardzo mu za nią dziękuję, bo wiem żeby tego filmu dzieciom nie pokazywać. Rolą rodzica jest wychowanie, czyli przekazywanie treści dzieciom i uczenie ich dobrych wzorców. Z czasem, kiedy posiądą kręgosłup moralny, same będą odpowiadać sobie na pytania co jest dobre a co złe – tyle że czasu na wychowanie wbrew pozorom nie ma zbyt wiele, więc po prostu szkoda go marnować idąc do kina na film po to, by później tłumaczyć dlaczego był tak głupi i szkodliwy.

          2. Dzięki ltp. Zgaszam się z Tobą w całej rozciągłości. Rysiek podsunął mi jednak pomysł na kolejny wpis i za to jestem mu wdzięczny. :)

      2. PatrykCFC
        Napoleon podbił wiele krajów, zrobił to, co zaborcy zrobili z Polską. Nie można patrzeć na wszystko przez pryzmat własnego kraju, tego, że pomógł Polakom, bo trzeba patrzeć na świat obiektywnie. Napoleon odebrał ojczyzny wielu ludziom. Ja osobiście uważam, że nikt nie jest dobry albo zły, ale są zachowania i uczynki, a to co robił Napoleon dobre nie było.

    2. Cyrk jest zły i nie powinny tam chodzić dzieci, gdyż nie uczy on ich niczego dobrego a wręcz przeciwnie.

  6. I owszem tez nie chciałbym pewnych rzeczy widywać na ulicach ale z drugiej strony oryginalne wersje bajek typu Czerwony Kapturek itp tez mogą szokować. Co prawda w inny sposób ale nadal…

    1. a i owszem….taki Jaś i Małgosia, których matka postanowiła się pozbyć z domu bo nie mieli co jeść i wolała wysłać dzieci do lasu na zgubę,żeby dla niej i ojca więcej zostało ;-)

  7. Zupełnie się zgadzam. Zło i zło wszędzie. W dodatku tylko początek był zabawny. Poszłam bardzo radosna na film a wyszłam rozczarowana. To jest „bajka” dla dorosłych. Z drugiej jednak strony dzieci aż tak się chyba nie zagłębiają w przekazywane treści i wybuchały śmiechem na zupełnie mało śmiesznych scenach, więc dla nich samą radością było oglądanie tych żółtych stworków. Niemniej jednak określenie tej bajki jako filmu rodzinnego dalekie jest od prawdziwego. Swojego dziecka (póki co ich nie mam) nie zabrałabym do kina na tę bajkę.

    1. Byłam z dziećmi (6 i 3 latka) w kinie na tym filmie i zgadzam się z Tobą jest to „bajka” dla dorosłych. Wyszłam z kina zdegustowana, moja córeczka (6 lat)powiedziała: myślałam że będzie to coś lepszego a synuś (3 latka) przez część filmu po prostu się bał …. Film podobno bez ograniczenia wieku … Żałuję że wybraliśmy ten film.

  8. Powiem tak. Żal mi was. A bajka jest bardzo fajna i vzabawna. A jeśli będziecie się doszukiwać to w każdej bajce się czegoś doszukacie. Przykry, zacofany kraj

    1. Zawsze możesz wrócic do swojego kraju. W Polsce nie lubimy zboczeńców.

      1. Określ mi mój drogi panie kim jest dla ciebie zboczeniec. Np. ************************************** (edytowane KW)

        1. Irwin, wybacz, ale będę zmuszony usuwać Twoje komentarze, jeśli nie będziesz szanował innych. Nie akceptuję tutaj hejterów, sorry.

  9. Drogi Autorze!
    Trafiłem tu przypadkiem (znajomy „wrzucił na facebooka” link do Twojego wpisu – i dziękuję Ci za Twoją opinię, choć zgodzić się z nią absolutnie nie mogę, bo jest dla mnie fantastycznym przykładem jak dorosły może nie zrozumieć tego co widzi (choć zwykle przypisuje się to dzieciom :P ).
    Zacznijmy więc od początku, czyli od niezrozumienia najpoważniejszego, który już się kilkakrotnie w komentarzach pojawił – trzeba mieć świadomość kontekstu tego filmu, a tym są „Despicable me” i „Despicable me 2”, w Polsce wypuszczone pod tytułami „Jak ukraść księżyc” i „Minionki atakują”, które pozwalają nadać inny kontekst postaci Gru, w aktualnych Minionkach pojawiającemu się dopiero pod koniec. Próba oceny tego filmu bez tej świadomości kontekstu to jak próba oceny Anakina Skywalkera na podstawie „Zemsty Sithów” – można to robić na siłę, ale przekłamie się historię i dojdzie do nieprawdziwych wniosków.
    Po drugie, i może nawet ważniejsze, choć bardziej ulotne: tak, minionki szukają możliwie najpotężniejszego „złego” szefa. Są zafascynowane siłą, potęgą. Ale, kiedy spojrzeć na ten film okiem „nieuprzedzonym”, nieskażonym niechęcią i negatywnym nastawieniem do instytucji kina (a podejrzewam, że stąd wzięło się w autorze poszukiwanie negatywów), znajdzie się tam ważne przesłanie dotyczące istoty zła. Otóż takie, że zło, nawet jeśli fascynujące i wyglądające atrakcyjnie (jak Scarlett Overkill), jest… złe! I służenie mu, nawet najlepsze i najwierniejsze, może prowadzić jedynie do kłopotów. Jest to przesłanie o tyle aktualne, że wiele „starych” filmów, książek, bajek itd przedstawia zło jako coś brzydkiego fizycznie, odpychającego, a dzisiejszy świat prezentuje często zło „w pięknym opakowaniu”, właśnie atrakcyjne i pociągające. Udawanie przed dziećmi, że zło zawsze będzie brzydkie i łatwe do rozpoznania po tym jest – delikatnie rzecz ujmując – narażaniem dzieci na bardzo niebezpieczny dysonans poznawczy… A tymczasem z dyskutowanego filmu dziecko może zobaczyć, że fakt, że zło wydaje się być miłe i sympatyczne wcale nie znaczy, że takim się faktycznie okaże, nawet dla najwierniejszych mu sług – ważna lekcja!
    Trzecia sprawa, kolejna, czyli brak pozytywnych bohaterów.Myślę, drogi Autorze, że tu Twoje dziecko wykazało się większą wrażliwością niż Ty… ;) Czemu tak sądzę? Ponieważ minionki okazują się własnie być pozytywnymi bohaterami, mimo że zafascynowane potęgą zła. Dlaczego można taki argument obronić? Ano spójrzmy jakimi wartościami kierują się minionki? Współczuciem, solidarnością, troską o „braci”. Oczywiście, mają złe cechy – złośliwość, łatwość wyśmiewania się… A jednak, łatwo dostrzec, że w głębi duszy, mimo że fascynuje je potęga złych – właściwie chcą dobra. Bo jak inaczej wytłumaczyć końcową scenę, gdzie zaczynają gonić Scarlett, której właśnie udało się znów ukraść koronę, jeśli nie przez pryzmat „dostrzegliśmy co było złe, i chcemy to naprawić”?
    Idźmy dalej. Wytykasz, Autorze, brak dobrych bohaterów – a sam przywołujesz co najmniej jednego dobrego bohatera imiennie :) To Królowa Elżbieta – jakkolwiek byś na to nie patrzył, ja nie dostrzegłem, żeby była wyśmiewana. Owszem, traktowana z przymrużeniem oka – ale też jak najbardziej pozytywnie. Szczera, uczciwa, z zasadami (nawet jeśli kosztują ją tron), a jednocześnie niepozbawiona poczucia humoru. Naprawdę bardzo mi się podobało to, jak została przedstawiona :)
    Pozostałe zarzuty przejrzę krótko, bo to tylko kilka lekko uczesanych myśli:
    Może nie przyglądałem się mu dokładnie, ale gdzieś zauważył, że fryzjer był gejem? Musisz mieć jakiś radar na takie rzeczy :P Natomiast – jeśli ja tego nie zauważyłem, to raczej dzieci tym bardziej nie zwrócą na to uwagi :P
    Wyśmiewanie się ze starszych? No tak, częsta cecha dzieci. Natomiast zauważ, że nie uchodzi to wyśmiewającym bezkarnie. Znów dobra „nauczka” :)
    Akcenty seksualne? Naprawdę tańczący strażnicy w gaciach to akcent seksualny? To jak rozumiem „Nowe szaty króla” Andersena to już w ogóle zboczenie całkowite :)
    Nawiązania do popkulturowych wzorców z horrorów? Moim zdaniem idealne wykorzystanie „puszczenia oka” do starszej części widowni, do tego żeby pokazać, że zło nie tylko potrafi być „kolorowe i atrakcyjne” jak przywoływana Scarlett, ale w swojej większości jest odpychające i przerażające.
    No i na koniec zostawiłem sobie zarzut, że jak pokazali, że minionki służyły Napoleonowi to mogłyby też Hitlerowi i Stalinowi. Zarzut równie bezsensowny co i nie na miejscu. Myślę, że nie bez powodu autorzy „uśpili” minionki na 150 lat, aby ominęły właśnie ten najtrudniejszy i najgorszy czas ludzkości. Właśnie po to, żeby mogły swoją nieskażoną niewinnością i naiwnością – wnieść bezgrzeszną nieświadomość (!!tak, nieświadomość zła powoduje brak grzechu!!) w zepsuty świat „villians”.

    I tak w ogóle na koniec może trochę złośliwa uwaga do Autora jeszcze – jeśli ktoś kiedyś nakręci film o św. Krzysztofie na podstawie hagiografii chrześcijańskiej to jak rozumiem absolutnie też dzieciom go nie pokażesz? :)
    :)

    Pozdrawiam – i rozumiejąc troskę o rozwój dzieci, zachęcam, żeby uczyć się również od nich – „patrzeć sercem” równo z rozumiem :)

  10. Dziękuję. Takie wpisy upewniają mnie, że nie jestem jakiś dziwny i inny. Czytając czułem, jakby mi ktoś z głowy wszystkie myśli przewijające się w czasie seansu powyjmował i przelał na papier. Świetnie napisane. Jeszcze raz dziękuje.

  11. Dziękuję za ten wpis, niestety przeczytany dopiero po obejrzeniu filmu. Byłam dziś z córką lat 9. Niestety nie przygotowałam się i po prostu poszłam bo w 1 i 2 częsci nie widziałam nic złego. I spotkało mnie tak głębokie rozczarowanie, niemalże czarna rozpacz. W jakim kierunku podąża animacja dla dzieci? Jak rozmawiać po takim filmie z dzieckiem? Jestem taka zła za stracone popołudnie i wydaną kasę, ze hej. Córce sie nawet podobało, bo nie łąpie całokształtu, nie wnika. Film na pewno inny od tych do jakich przywykłam. Najgorszy jaki widziałam , najbardziej mnie przeraził. Ot zło. Takie tam głupiutkie, trochę śmieszne, czasem straszne i przerażające, ale ogólnie fajne. No i te elementy dla dorosłych, muzyka Doorsów etc. Po co to ? A później dziwić się, ze dzieci nie mają autorytetów i rosną na smutasów i cyników. Oj, oj, nie podoba mi się ten świat, gdzie trzeba być tak czujnym na każdym kroku i nawet spokojnie do kina pójść nie można….

  12. Moim zdaniem 9-latek powinien być na tyle kumaty, żeby można mu wyjaśnić takie pojęcia jak w krzywym zwierciadle czy czarna komedia, a także to, że nie wszystko jest czarno-białe. Minionki są jak najbardziej pozytywnymi postaciami, mimo swych ciągot do niekoniecznie kierujących się kompasem moralnym postaci (przy czym nie zawsze, bo ciężko T-Rexa, jaskiniowca czy poczciwego yeti do tej grupy zaliczyć, Napoleon też jest dyskusyjny). Należy zauważyć, że efekty działań Mnionków są raczej pozytywne, w końcu eliminują niebezpiecznych osobników czy też ich plany, tak że generalnie rzecz biorąc pomagają światu. Nawet korony ostatecznie nie ukradły, a ją dostały, przy czym oddały bez problemu po siedmiu i pół godzinie, jak też w finale uratowały królestwo i przywróciły Elżbietę na przysługujące jej miejsce. Mają wiele pozytywnych cech, z przyjaźnią, opiekuńczością i troską wzajemną na czele. A propos samej królowej to przecież to jak najbardziej pozytywna postać, aż dziw, że nie potrafiliście jej w swym własnym gronie wymienić. A można ją było wykorzystać do dyskusji z dziećmi na temat samej pozycji królowej i sztywnej etykiety, która obowiązywała ją całe życie, więc gdy w końcu sie spod niej wyrwała to trochę zaszalała. Ale ostatecznie wróciła do swych obowiązków i wynikających z nich prezencji. Można by też przedstawic dzieciom jak to ostatnimi czasy ewoluuje etykieta na królewskich dworach i się rozluźnia, o ile oczywiście sie orientuje w temacie.
    Postać głównego złoczyńcy, a raczej złoczyni, również nie jest jednowymiarowa. Wyraźnie było pokazane, że tak naprawdę jest to osoba pełna kompleksów, z której naśmiewano się w dzieciństwie i którą motywuje zostanie w końcu kimś. Przy czym tym kimś nie jest o dziwo pozycja królowej przestępców a spełnienie wyobrażenia i marzenia pięciolatki o byciu ksieżniczką. W pewnym sensie jest postacią tragiczną. Moim zdaniem temat warty do obgadania z dzieckiem.
    Jej mąż. Czy to postać na wskroś zła? Czy raczej ślepo podążająca za osobą, którą niezmiernie kocha? Również warto porozmawiać z dzieckiem, czy dla drugiej osoby, którą się kocha i przez to szczęścia pragnie, warto przekraczać pewne granice. To chyba zwłaszcza problem nastolatków, które w imię swej młodzieńczej miłości są zdolne do robienia różnych głupot.
    Brak morału? Przecież każda postać przedstawiona na villaina poniosła sromotną porażkę. Czy ilustrację ludowej prawdy o dobrych intencjach. Poza oczywiście pojawiającym się na koniec Gru, ale tu wiadomo, że po prostu miał cieżkie dzieciństwo i że wszystko jeszcze przed nim. Jak i przed samymi Minionkami.
    Podsumowujac, uważam, że jest Pan do tego filmu mega uprzedzony, że stąd też jakieś uwagi do fryzjera (nawiasem mówiąc zachęcam do zgłębienia tematu, kiedy wstawiamy apostrofy, bo bolą oczy) i inne tego typu, jak i ogólnie, bez urazy, bardzo płytkie ujęcie tego obrazu. Który jest bardzo dobrym filmem, na luzie porusza ważne życiowe tematy, przy czym nie każdy film kierowany do dzieci musi mieć zaraz morał walący po oczach (tego typu powiastek jest od groma) czy schematyczne, oddzielone od siebie grubą kreską postacie pozytywne czy negatywne.

    1. Nie, nie jestem uprzedzony. To nie jest mój pierwszy problem z filmem „dla dzieci” w ostatnim czasie. Mam jednak mam problem z tym, że dziś wszystko się relatywizuje, że wszystko jest, jak napisałaś, wielowymiarowe. Ja jednak wciąż wierzę, że prawda i dobro nie są relatywne. Albo jest coś dobre, albo nie jest. Albo coś jest prawdą, albo jest kłamstwem. Dlatego wolę pokazać moim dzieciom klasyczny western, gdzie nikt nie ma problemu ze wskazaniem dobrych i złych, niż film, gdzie wszystko podlega dyskusji. W życiu tak nie jest. Finalnie albo coś przynosi korzyść, albo nie. Konsekwencje czynów je weryfikują. To chciałbym przekazać swoim dzieciom. Tym niemniej, dzięki za Twoją opinię, Greta. Pozdrawiam!

      1. nikt nie ma problemu ze wskazaniem dobrych i złych, niż film, gdzie wszystko podlega dyskusji. W życiu tak nie jest.

        Dopiero w życiu wszystko poddaje się dyskusji. A wielokrotnie „zło” przynosi więcej korzyści niż „dobro”. Western jak western, ale potęgi gospodarcze USA powstały w sposób, których nie nazwałbyś „dobrym”, „słusznym” czy nawet „humanitarnym”.

        1. Singollo, nie zrozum mnie źle. Nie chcę Cię obrazić, ani w żaden sposób dotknąć. Myślę jednak od wczoraj nad tym, co napisałeś i nie jestem w stanie odnieść się do tego w inny sposób niż stwierdzając, że Twój świat musi być strasznie smutny… :(

      2. W jaki sposób tłumaczy Pan dzieciom, dlaczego nie należy potępić szeryfa za zabicie przeciwnika-kryminalisty w pojedynku? W klasycznym westernie to właśnie metody ostateczne są najczęściej spotykaną formą wymierzania sprawiedliwości, stąd moje pytanie. Czy nie obawia się Pan, że dzieci mogą później mieć problem z dobieraniem nieadekwatnej do przewinienia kary za (w ich mniemaniu) niesprawiedliwe lub niehonorowe postępowanie np. w grupie rówieśniczej? Pytam absolutnie poważnie.

        1. Rafale, nie, nie obawiam się. Próbuję przekazywać dzieciom, także inne zasady – np. taką, że zawsze i ponad wszystko należy szanować życie. Poza filmami nie są one w stanie zaobserwować tego rodzaju „kar” w otaczającym ich świecie. Ja np. zabijam osób, które zrobiły mi krzywdę. ;)
          Stosunkowo prosto też wytłumaczyć dzieciom, że pewne sposoby rozwiązywania problemów, które były na porządku dziennym kilkadziesiąt czy kilkaset lat temu dziś już nie są akceptowalne. Nie zabijamy przestępców, podobnie jak nie obcinamy dłoni złodziejom. Tym niemniej zło w dalszym ciągu niesie za sobą konsekwencje – krótko lub długoterminowe…

          1. W takim razie dlaczego obawia się Pan Minionków, które działają w rzeczywistości istniejącej WYŁĄCZNIE na potrzeby filmu? Przecież ukazane w nim zło nie jest tym, na które mogą się natknąć dzieci w realnym świecie. Przeciwnie – albo zostało przez twórców potraktowane prześmiewczo (dinozaur jako geniusz zbrodni?), albo do tego stopnia obudowane popkulturowo, że dla dziecka w każdym wieku czytelna jest wyjątkowość narracji filmowej. To nie są realni mordercy, rabusie i oszuści, ale złoczyńcy w kolorowych kostiumach, posługujący się futurystyczną, NIE ZABIJAJĄCĄ nikogo bronią (nawet jeśli poszczególne elementy wyposażenia mogłyby być śmiercionośne, to proszę zauważyć, że nikomu nie dzieje się krzywda). „Zło” jest wzięte w ogromny nawias, podobnie jak minionkowa służba. Nawet scena tortur zmienia się w serię gagów – tutaj nie ma przemocy. Jest tylko wielka zgrywa z tego, co kultura masowa przywykła określać jako „zło”.

          2. Rafale, w westernie (i klasycznych bajkch) zło = kara, dobro = nagroda. W Minionkach wszystko jest pomieszane. Jest pragnienie zła, jest zło – nie ma kary. Nie wiadomo też kto jest dobry, a kto zły (tylko mi nie pisz, ze królowa jest dobra…). Sorry, ale nie wiem jak to prościej wytłumaczyć.

  13. Ten wpis powinien rozpocząć się i zakończyć słowami, że jako rodzic popełniło się kardynalny błąd – nie wszystko co jest animowane, ma być skierowane do dzieci! Czy to naprawdę takie trudne w zrozumieniu? Ktoś z moich znajomych świetnie to podsumował – od czegoś mamy trailer, by chociaż w mniejszym stopniu sprawdzić o czym będzie film i dla kogo jest on odpowiedni. Dla mnie ”Minionki’ to półtorej godziny relaksu przy głupkowatym (ale jakże niezawodnym) humorze. Już sam plakat filmu jest na tyle wymowny, że każdy rodzić posługujący się w odpowiedni sposób tym, czym obdarowała natura człowieka – myśleniem – nie zabrałby dziecka na taki film, by wyjść z kina ze smutną, rozczarowaną miną i w strachu, że jego dzieciaczki właśnie zostały ZDEMORALIZOWANE. A jeżeli kierować się tym, jak inne firmy nakręcają swoją sprzedaż serwując dzieciom maskotki z podobiznami Minionków, kubeczki i sereczki… to na studiach powinnam skończyć z zeszytem Hannah Montana, bo przecież w podstawówce nie używa się skoroszytów o formacie A4.
    Ale jak to mówią – za głupotę się płaci, jednak łatwiej naskrobać wpis o żalu, bólu i bezsensowności animowanego filmu, niż opisać prawdziwy problem – wykorzystywanie naiwności dzieci przez wielkie koncerny, które wpychają im te tatuaże z Minionkami, maskoteczki i inne bzdety, by później ciągnęły tatusia czy mamusię za rękaw w stronę kina.

    1. W pełni się z Tobą zgadzam! Niestety w dzisiejszych czasach panuje epidemia cackania się nad dorastającymi pociechami jakby były ze szkła albo nie wiem. A ja właśnie przez takie narzekanie (normalnie nazwałabym to bólem pewnej części ciała, ale nie chcę być wulgarna) nie mogę pójść do kina żeby się zrelaksować przy tym głupkowatym humorze, bo dystrybutor wycofał film przez narzekanie rodziców. Brawo, brawo, brawo, wracamy do czasów cenzury.

  14. Film jest typowym odcinaniem kuponów od Despicable Me. I o ile Despicable Me 2 były jeszcze ok, o tyle Minionki są po prostu słabe, przeseksualizowane i nieśmieszne.

  15. To niestety jeden element układanki. Obejrzyjcie Państwo ten filmik on pokazuje do czego dąży grupa ludzi a czego efektem jest scenariusz filmu minionki.

    Polecam dotrwać do końca i postawić sobie i dziecku cele i wartości którymi ma się kierować.

    https://www.youtube.com/watch?v=ZPQBEhSEF5Q

    1. Skoro wzoruje się Pan na Cejrowskim to współczuję córkom…

  16. Niestety podobnie jak większość wyżej podpisanych przeczytałem tę opinię (z którą się w całej rozciągłości zgadzam) dopiero post factum. Praktycznie zawsze, staram się zapoznać z tym co chcę pokazać dziecku. Niestety tym razem tego nie zrobiłem i bardzo żałuję.
    Po początkowych w miarę niewinnych kilku-kilkunastu minutach, zacząłem się zastanawiać czy dobrze widzę. Pomyślałem, że to co się dzieje na ekranie to jakaś kompletna aberracja. Film praktycznie już do końca epatował „bezinteresownym” złem, prezentowaniem gamy dewiacji, a także ośmieszaniem autorytetów moralnych. To prawda, że tytułowi bohaterowie kierowali się odruchami serca, jednak konsekwentnie dążyli do szukania i służenia największemu złu. Sądziłem, że tak jak w tradycyjnej bajce przejdą oni, czy one drogę od zła do dobra, co będzie jakimś pozytywny morałem i nauką dla dzieci (w końcówce filmu na to się zanosiło). Myślę, że zostali też wykorzystani (razem z widzami), aby na pozornie pozytywny i zabawnym tle zaprezentować zmory obyczajowe dzisiejszego świata, przed którymi chciałoby się chronić dzieci. Tylko czemu to ma służyć?
    Film jest atrakcyjnie zrobiony, muzyka jest naprawdę niezła, to może wciągać dzieci, jednocześnie oswajając je ze złem w wersji „soft” (miła i troskliwa rodzinka rabusiów bankowych) i przemocą („przypadkowa” przez dekapitację śmierć naukowca na targach, czy sesja tortur w piwnicach Buckingham Palace). Również nachalne epatowanie „odmiennościami seksualnymi” nie może być skierowane do dzieci!!! Przypominam, że film jest bez ograniczeń wiekowych!
    Oczywiście można powiedzieć, że na wielu klasycznych kreskówkach „nie takie rzeczy się zdarzają”, ale myślę, że w tym przypadku ogólny kontekst i wymowa są zupełnie inne.
    Nie oszczędzono też fundamentów naszej(?) tożsamości, moralności, autorytetów, takich jak kościół czy tradycyjna instytucja monarchii i królowej angielskiej.
    Ciekaw jestem dlaczego twórcy filmu nie poszli na całość i nie umieścili choćby części akcji w synagodze czy meczecie?

    1. Wybrali jedną z religii (nie dziwie się w sumie ich wyborowi) więc czemu mieliby specjalnie dokładać kolejne? To byłoby bez sensu

  17. Dziękuję za tę recenzję. Zobaczyłam zwiastun i takie miałam przeczucie, że coś z tym filmem nie jest do końca w porządku. Wszystkim się podoba, czy jak? Na szczęście zaglądnęłam tutaj i chyba już zostanę na stronce :) Do kina nie idziemy na ten film. Pójdziemy raczej na „Skarby morza” bo zapowiadają się ciekawie.
    To bezcenne troszczyć się tak o psychikę własnego dziecka. Ma to wpływ na całe jego życie. My też mamy zasadę, że pokazujemy dziecku to co sami widzieliśmy i wiemy, że ma właściwe wartości. Lub jeśli nie ma wcześniej możliwości sprawdzenia – wyłączamy „bajkę”, gdy okaże się niewłaściwa. Trudno, nasz syn się do tego już przyzwyczaił, choć na prawdę nie ogląda bajek wiele. Tłumaczymy mu, że nie każda bajka jest odpowiednia (wojny, bijatyka, wulgaryzmy, szpan) i on to rozumie a ma niecałe 6 lat. I zamiast beznadziejnych bajek w tv fascynują go programy przyrodnicze, które ogląda często… gdy nie jest na podwórku oczywiście :)

  18. Witam

    Dziękuje za recenzję i zgadzam się w 100% dodam, że dla dorosłych tak.. byłam z dziećmi z grupy przedszkolnej w wieku od 3 lat.. część się nudziła, część oglądała.. Początkowo wszystko wyglądało w porządku, jednak im dłużej się przyglądasz tym masz wrażenie co ty tu robisz z dziećmi?! Owszem dla mnie było to śmieszne, ponieważ jestem dorosła, natomiast czy jest to film dla dzieci? zdecydowanie nie, dodatkowo jak piszę ciągle powtarzane słowo ZŁo

  19. Przepraszam bardzo, ale czy Pan nie widział trailera tego filmu? Od początku było wiadomo, że ukazują życie Minionków z 'ery przed Gru’ i ich pragnienie służenia złu. Ale po co wziąć to pod uwagę skoro lepiej i tak zabrać dzieci do kina a potem krytykować? Żeby zrozumieć takie 'bajki’ potrzeba trochę poczucia humoru i dystansu, którego jak widzę ciągle w naszym kraju brakuje. Nie można wszystkiego oceniać pod kątem dzieci bo nie tylko dzieci żyją w tym kraju. Szczerze powiedziawszy nie widziałam żadnej zapowiedzi tego filmu, która określiłaby go jako 'bajkę dla dzieci’. Po drugie, już po pierwszej części 'Despicable Me’ ( co w dosłownym tłumaczeniu znaczy 'podły ja’, eureka!) można było się zastanawiać czy to aby na pewno produkcja dla maluchów, druga część tylko to potwierdziła, więc po jakie licho zabierać dzieci na kolejną produkcję tego rodzaju? I jeszcze jedno – trzeba uświadamiać dzieci, że nie wszystko na świecie zawsze jest cacy bo świat bywa też zły… Inaczej potem wyrasta pokolenie bezstresowo wychowanych, roszczeniowych gówniarzy, którzy uważają, że wszystko im się należy.

  20. No ja nie mogę, lol.

    Okej, trochę bardziej konstruktywnie.

    Polska homofobia jest żenująca. Na szczęście wśród młodych ludzi (do których się zaliczam) jest mniej rozpowszechniona, ale to wciąż żałosne. Co takiego żółte tick taki– sorry, minionki robią, żeby rozprzestrzenić gejowską propagandę? Cały tok rozumowania nie jest nic warty, jeśli jest oparty na błędnym argumencie – że homoseksualizm to coś nienormalnego.

    To zupełnie normalne. Nie jesteśmy jedynymi zwierzętami, które to robią. Zaraz ktoś wykrzyknie, że to nienormalne, bo mniejszość. A co, rudzi też są nienormalni? Tyle mają kontroli nad kolorem swoim włosów co homoseksualiści nad tym, kto im się podoba. W sumie więcej, bo łatwiej przefarbować włosy niż wmówić sobie, że jest się zboczonym dewiantem.

    Homofobi mają tyle samo argumentów co ludzie zaprzeczający zmianie klimatu, czy temu że Słońce jest gwiazdą. Nie ważne jak liczyć, wyjdzie zero.

    Polska musi wziąć przykład z Irlandii.

    Co do idealizowania zła – filmy animowane nie zawsze muszą być wykładem na temat dobra i zła. Czasem chcą się skupić po prostu na opowiedzeniu zawartej historii, a pole dobro vs. zło jest tak ubite, że coś co wybija się poza te chybotliwe ramy jest na samym starcie bardziej interesujące tylko dlatego że nie koniecznie będziemy potrafić od pierwszych pięciu minut przewidzieć, jak cały film przebiegnie. I że niby horrory to samo zło? Eh.

    Chociaż zgodzę się w jednej kwestii całkowicie. Za dużo w kinach bibelotów, reklam i innych śmieci.

    1. Gavinie, zrównujesz zwierzęta z ludźmi. Ok, skoro nie widzisz różnicy…. Bo wiesz, zwierzęta też się zjadają nawzajem, są gatunki, gdzie po kopulacji osobnik żeński zabija męskiego, w ogóle życie np. w dżungli to jedna wielka, brutalna bitwa o przetrwanie = seks i zabijanie. I fakt – są i tacy ludzie, którzy robią to co zwierzęta. To znaczy, że wszystkie te rzeczy mam uznać za normalne, tak? No chyba tak, idąc Twoją logiką rozumowania,,,,

      Homoseksualizm w przyrodzie istnieje to oczywiste, ALE jest tylko jedną z bardzo wielu ANOMALII w przyrodzie, bo generalnie niczemu nie służy…. nie ma z tego w przyrodzie żadnego pożytku – ani prokreacji, ani przetrwania, ani jedzenia ;)

      Więc sam fakt, że coś w przyrodzie występuje, nie oznacza od razu, że jest NORMALNE :)

      Norma służy przetrwaniu gatunku – ANOMALIA przybiera różne postacie i generalnie występuje u słabych osobników danego gatunku, taki „defekt”. Natura sama reguluję tą kwestię…. :) Brak możliwości prokreacji :)
      Inaczej, przyroda dawno by wyginęła.

      Podsumowując – tak, homoseksualne osoby były, są i będą. Mi to nie przeszkadza. Tylko Twoje podejście otwiera drogę do kolejnego aspektu, który już bardzo mi przeszkadza – do adopcji. Adopcja przez homoseksualne osoby jest wynaturzeniem. Więc jeśli bajka / film / cokolwiek – przedstawia homoseksualizm, jako coś NORMALNEGO, a nie w zgodzie z prawdą, czyli jako ANOMALIĘ… to trzeba to nazwać po imieniu.

      A co do samej bajki – dobrze, że taki post powstał. Natomiast zgadzam się z większością treści napisanej przez „ZAISTE”go.

      Dla mnie im większy problem w życiu, tym większa okazja do samorozwoju :) Przekładając to na bajkę – im więcej tam dwuznaczności i niejasności – tym lepsza okazja i świetny pretekst do:

      1. rozmów z dziećmi na głębokie tematy, a każda kolejna rozmowa z dzieckiem to cegiełka w budowanie z nim solidnej więzi na lata

      2. uczenia dzieci samodzielnego myślenia

      3. uczenia dzieci, żeby nie ufały wszystkiemu natychmiast, co jest słodkie, miłe i sympatyczne

      4. uczenia dzieci, że w tym świecie będą miały setki takich sytuacji, kiedy pod płaszczykiem dobra, ktoś będzie chciał im wcisnąć zło; albo pod pokrętną logiką ktoś będzie próbował wcisnąć im nieprawdę;
      a z tego wynika, że dzieci będą musiały nauczyć się SAME rozróżniać co jest dobre a co złe;

      5. uczenia dzieci dojrzałego patrzenia na świat, i brania odpowiedzialności za swoje życie, ponieważ ani bajka, ani film, ani książka czy sztuka teatralna – ani teraz ani w przyszłości – nie powinny mieć nad nami takiego wpływu, żeby bezmyślnie przekierować nasze myślenie czy osłabić wartości, które wyznajemy.

      W ogóle lubię wyzwania, więc to co autorze postu opisujesz, ja traktuję jako wyzwanie wychowawcze i cieszę się z takich okazji, bo ta bajka dostarcza mi dużo ciekawego materiału merytorycznego do dyskusji z dziećmi :)

      A poza tym…. lubię te Minionki, bo są takie… ludzkie w swojej naturze :)

      I przy tym często śmieszne i zabawne, może czasem głupkowate ale co z tego ;)

      Jak ja czasem się wygłupiam z moimi synami przy stole…. to moja żona wtedy łapie się za głowę i patrzy na mnie, jak tutaj co niektórzy na te Minionki ;)

      A niby poważny przedsiębiorca jestem ;)

      Minionki nie są idealne, biegną za złem, potrzebują „łaski, miłosierdzia i oświecenia”, jak ja często… ;)

      A koniec tej historii mówi o ich „nawróceniu”, więc w sumie CAŁOŚĆ kończy się chyba… dobrze, po Bożemu i jednocześnie tak po ludzku, bez „świętoszkowania” ;)

      Pozdrawiam fanów Minionków ;)

      1. Czyli seks bez prokreacji nie ma żadnego sensu? A seks dla samej przyjemności? Robienie rzeczy dlatego, że zwyczajnie chcemy, dla rozrywki, wiąże się z umiejętnością abstrakcyjnego postrzegania, co jest największą różnicą między nami a innymi gatunkami. Jak pary heteroseksualne mogą to robić, to dlaczego ludzie mają problem z gejami? Nieprawda, że „części nie pasują” jak to niektórzy mówią. Wystarczy prosty google search żeby się przekonać, że owszem, pasują. A jak pary heteroseksualne użyją gumki, to też dupa z reprodukcji, przepraszam za wyrażenie.

        A dlaczego mają to robić publicznie, ktoś powie. A dlatego, że ty też możesz. Niech nas nie atakują swoją seksualnością, ktoś krzyknie. A wy co robicie za każdym razem jak chłopak z dziewczyną się całują na ulicy? Wam nikt nie mówi, żebyście to trzymali w swoich czterech ścianach, to homoseksualiści też nie muszą.

        Grzegorzu, łapanie mnie za słowa i twierdzenie, że przez to co napisałem nie widzę różnicy między zwierzętami a ludźmi nie sprawia, że wyglądasz na błyskotliwego, wręcz przeciwnie. To debilny argument, z rodzaju którego się używa kiedy brakuje ci rzetelnych argumentów.

        Kwestia adopcji czy małżeństwa to po prostu uprzedzenie i zwykły seksizm. Nie należę do Social Justice Warriors (we wszystkim trzeba rozsądku), ale tutaj nie ma innego wytłumaczenia. Dwie kobiety nie mogą wychowywać dziecka bo brak będzie „męskiej ręki?” Dwóch mężczyzn nie może bo brak będzie „kobiecego dotyku”? Bzdury. Jeśli samotni rodzice mogą wychowywać dzieci, to czemu nie homoseksualne pary? W czym ci ludzie są gorsi? Że co, nauczą dziecko jakichś zboczeń? A w czym są zboczeni? Że zrobią z dziecka homoseksualistę? Gdyby to było prawdą, to z żadnej heteroseksualnej pary rodzicielskiej nie wyszedłby gej ani lesbijka. To nie jest coś, co można sobie wybrać. No okej, w sumie wszyscy ci „nawróceni” geje i lesbijki po terapiach tak powiedzą, ale przecież samych siebie okłamują.

        Co do małżeństwa, dlaczego wciąż chcecie zabraniać homoseksualistom tej, już dość archaicznej, formy sformalizowania związku? A dlaczego oni tego chcą, zapytacie. Dlatego, że z samym słowem wiąże się waga tradycji, a tradycja i tysiące lat historii mają niemałe kulturalne znaczenie. W Polsce nie ma nawet związków partnerskich, a szkoda. Pary homoseksualne nie mogą odwiedzić się w szpitalu (wg prawa), nie mogą razem płacić podatków, adoptować dzieci i nie mają wielu innych ułatwień przysługujących małżeństwom. Nie twierdzę, że średniowieczny obraz komórki rodzinnej (mama, tata, syn, córka i najlepiej wszyscy biali) to samo zło. Mówię tylko, że definicja rodziny już dawno się kulturalnie poszerzyła. Czas nadszedł, żeby prawodawstwo nadgoniło to współczesności w tej kwestii.

        Wrócę teraz na chwilę do filmów. Wszędzie słyszę, że ważne jest, żeby rodzice rozmawiali z dziećmi. Nie mówię, że nie, ale to strasznie naiwny argument. Dzisiaj dostęp do informacji na wszelkie tematy jest tak łatwy i szybki, że te celebrowane rozmowy z rodzicami zeszły na drugi plan. Oczywiście uważam, że rodzice powinni wciąż pełnić rolę przewodników, ale dzieci też głupie nie są. W miarę jak rosną, są w stanie więcej pojąć i same częściej się nauczą szybciej niż mama czy tata wytłumaczą. Ja sam chowany pod kloszem nie byłem. Mogę z pewnością powiedzieć, że ani razu nikt mnie nie posadził na kanapie, żeby wytłumaczyć jak bociany i pszczółki działają. Jakoś to samo przyszło i nie wyrosłem na idiotę, który pyta czy guz na kolanie to ciąża pozamaciczna. Sam wykombinowałem, że zło i dobro czarno-białe nie są. To wszystko mi się udało nie dlatego że rodzice co wieczór prowadzili ze mną dyskusje, ale dlatego że są przyzwoitymi ludźmi i wystarczyło ich poobserwować i że dorastałem w czasach rozwoju Internetu. Inna sprawa, kiedy rodzice są moralnymi wrakami, ale to już nie dziecka wina. Chociaż i w takich okolicznościach nie zawszy wyrośnie psychopata, ale może zupełnie przyzwoity człowiek, który nauczył się od rodziców jak [nie postępować.

        Od dawna filmy dla dzieci już naśladują ten trend. Dzisiaj w animacjach mniej już dobra i zła, a więcej odwzorowań bardziej zbliżonych do rzeczywistości, i bardzo dobrze.

        To wszystko nie znaczy, że lekceważę znaczenia środowiska (w tym rodziców) w kształtowaniu charakteru. Skądś się biorą wszystkie te rozwrzeszczane pawiany które myślą, że wszystko im się należy. Po prostu dzisiaj rola rodziców jest rozgrywana nieco inaczej.

        Krótko mówiąc, wciąż patrzenie na świat w kategoriach czysto rozdzielonych „dobra” i „zła” nie równa się dojrzałemu spojrzeniu na świat.

        1. Jeśli w sposób NATURALNY sobie to dziecko zrobią to niech je wychowują.

          1. Jakie jest twoje zdanie o adopcji? Jest dużo dzieci, którym brakuje rodziców. Adopcja w pewien sposób wydaje się nawet bardziej humanitarna niż in vitro czy surogacja.

  21. Też byłem z moimi dziećmi na nowych Minionkach, mimo, że byliśmy w kinie to i tak musiałem włączać ze 3 razy na necie http://kinofan.tv/minionki-2015/ bo przecież muszą oglądać do znudzenia, wcześniej było wałkowane „Jak wytresować smoka” a teraz czas na „Minionki”. Mam nadzieję, że nie są za małe i zarażę je pasją do „gwiezdnych wojen” i razem w grudniu pójdziemy do kina. Naprwdę fajne bajki teraz powstają dla dzieci, lubię z moimi szkrabami chodzić do kina, bo to dobra zabawa.

    1. Normalnie padłem i nie wstanę. Branie wszystkiego tak dosłownie jest nieprawdopodobnie naiwne. Koleś z filmu jest z tego typu, co o Opowieściach z Narnii ………………………… (edytowane KW)

      1. Gavin, zaczyna mnie nieco wkurzać Twoje hejterstwo. Idź się proszę wyżywać gdzieś indziej. Pisałem już wcześniej (tutaj) , że każdy może wyrazić swoją opinię, ale nie będę tolerował braku szacunku dla innych.

        1. Nie widzę, gdzie w stwierdzeniu o Narnii było hejterstwo. Fakt taki, że film prezentuje bardzo ograniczony światopogląd. C. S. Lewis naprawdę wzorował się na Biblii. Aslan = Jezus. I czy magia Disneyowska rzeczywiście jest zagrożeniem dla chrześcijaństwa? Bądźmy poważni. Nawet Biblię trzeba interpretować z sensem. Branie każdego wersu dosłownie miało może sens 2000 lat temu, ale nie dziś, kiedy świat poszedł tak bardzo do przodu.

          Nie jestem przeciwny religijności ani spirytualizmowi, tylko upartej ignorancji. Niestety często jedno wiąże się z drugim.

  22. Gavinie, czy masz dzieci ? Wyglądasz mi na młodego, gniewnego, rozumiejuącego doskonale współczesny świat gamonia bez dzieci.
    Byłem dzisiaj na tym filmie z dwójką 5 latków.
    Byłem zszokowany tym co zobaczyłem, najgorsze ze było to pierwsze wyście do kina i niestety mało udane. Na plus zapisuję to, że dzieci były zmęczone i przespały pół filmu.
    Zdecydowanie nie polecam. Sama idea służenia złu jest dla mnie mało atrakcyjna.
    Najważniejsza lekcja po dzisiejszym seansie to samemu oglądać wcześniej to co mają oglądać dzieci. Pozdrawiam niezadowolonych!

    1. Nie mam dzieci i pewnie przez długi czas nie będę miał. Jestem młody, chociaż nie wiem czy gniewny. Nie uważam, że pozjadałem wszystkie rozumy, w pewnych kwestiach po prostu mam silnie ugruntowane opinie.

      Nie wyciągam jednak argumentów znikąd. Spędziłem sporo czasu z małymi dziećmi (mam dużo młodego kuzynostwa w wiekach przedszkolnym i wczesnoszkolnym) Dzieci bardzo młode zobaczą na ekranie sympatyczne stwory. Dzieci trochę większe, już zaczynające rozumieć bardziej skomplikowane idee, najpewniej zrozumieją, że Minionki chciały służyć złu, a potem zmieniły przynależność. Co nie podważa mojego argumentu, że filmy animowane muszą wychowywać. Wręcz wygląda mi to na wymówkę ze strony rodziców.

      Inna sprawa, Błażeju, że (słusznie) przypuszczając, że nie jestem rodzicem, użyłeś subtelnego argumentu z kategorii „nie doświadczył, to nie ma co się wypowiadać”. Nie znoszę tego rodzaju argumentów, bo dają pozór wyższości, kiedy naprawdę najczęściej są dość naiwne. Zakładają, że nie można mieć opinii na dany temat jeśli nie ma się osobistego doświadczenia. Nigdy nie prowadziłem ciężarówki, ale widzę, kiedy ciężarówki na autostradach zachowują się nieodpowiedzialnie wobec innych kierowców.

      Oczywiście, nie przyrównuję prowadzenia ciężarówki czy opiekowania się czasami kuzynem do wychowania dziecka jako rodzic. Jabłka to nie pomarańcze i nie będę siebie stawiał na jakimś fałszywym piedestale, ale też to, że nie jestem rodzicem i jestem wciąż młody nie powinno umniejszać jakiejkolwiek wagi jaką moje argumenty zawierają. Jeśli nie trzymają się kupy, to nie trzeba będzie się uciekać do wyżej wymienionej taktyki, żeby je podważyć.

      Dodam jeszcze, że moje zdziwienie na widok oświadczeń, że Minionki osobę dorosłą zszokowały może wynikać z różnicy doświadczeń. Nie mówię tutaj, że jestem jakoby bardziej doświadczony w kwestii szokujących mediów. Nie znam cię, więc nie mogę wyjść z takiego założenia. Po prostu taka reakcja wydaje mi się sporo na wyrost. To film animowany o przyjaznych stworkach, nie Piła czy brazylijskie porno.

      W Polsce podejście „ale p-pomyślcie o dzieciach” jest bardzo rozpowszechnione. Piraci z Karaibów to film Disneya o żywych trupach, morderczych piratach i dużo tam dźgania ludzi ostrymi przedmiotami. Film ukazał się w 2003 roku, kiedy miałem 10 lat. Na film do kina poszedłem z ojcem. Film obejrzeliśmy śmiejąc się przez cały seans, chociaż miałem trudności z nadążaniem za napisami (mój angielski wciąż jeszcze raczkował). Nie przypominam sobie, żeby w połowie filmu tata wywlókł mnie z budynku, mamrocząc inwektywy pod adresem Disneya.

      Znam rodziców tego rodzaju, co to najchętniej wsadziliby dziecko pod klosz i nie wypuścili do 25 roku życia. Znam nawet jednego gościa, który z takiego domu wyszedł. W liceum miał pod górkę, bo po prostu nie był „na czasie” przez panicznie nadopiekuńczych rodziców a nastolatkowie to wredne bestie – jeszcze pamiętam, sam byłem jednym z nich nie tak dawno temu.

      Chowanie dzieci w kulturalnym celibacie nie tworzy dobrzy wychowanych, elokwentnych ludzi, tylko społeczne kaleki. Żaden rodzic nie powinien chcieć tego dla swoich dzieci, zwłaszcza w dzisiejszym szybko rozwijającym się świecie.

  23. Generalnie ostatnio tragiczny jest poziom filmów, które niby mają być dla dzieci. Strasznie dużo w nich agresji i bardzo silnych emocji. Właśnie się zastanawiam czy są jakieś organa, które weryfikują czy dzieci faktycznie mogą oglądać takie paskudztwa. Bo jak dla mnie ten film może być co najwyżej od 12 lat, choć tak czy siak będzie to strata czasu. A nie żeby postacie Minionków były na każdym kroku ozdobą ubranek, jedzenia, zabawek, plecaków, zeszytów etc. Wiem, że biznes is biznes, ale już mnie mega zaczyna wkurzać, to że choć widzimy jako społeczeństwo co współczesne media robią z naszymi dziećmi, to nadal nie jesteśmy w stanie tak masowo wpłynąć na przemysł telewizyjny. I szlag mnie trafia, gdy nawet podczas oglądania zwykłej, spokojnej bajeczki „Nawet nie wiesz jak bardzo Cię kocham” na YT, w połowie filmiku wskakują głośne reklamy ubezpieczeń czy maszynki do golenia.

  24. Drogi autorze tego wpisu, jestem właśnie po obejrzeniu Minionków i nie jestem w stanie zgodzić się z Twoją opinią. Zapominacie (wy dorośli), że dzieci patrzą inaczej na tę całą historię. Zapewne minionkowe pośladki wydadzą im się zwyczajnie śmieszne i nie doszukają się tutaj seksualnych podtekstów jak Wy, tak samo tańczące grubasy, Wam się kojarzy z pedofilią, a klepanie po pośladkach z seksem. Je to zwyczajnie bawi bo nie mają spaczonego umysłu ramami. Tak samo dobro i zło, jest to bajka wyłamująca się z kanonu dzięki temu, że dziecko samo może dostrzec co jest dobre a co złe i co jest złego w dobrej postaci i dobrego w złej. Film należy traktować zwyczajnie rozrywkowo a nie edukacyjnie. To nie jest Król Lew wpisujący się w kanony i archetypy. Weźcie też pod uwagę, że te dzieci są inne niż Wy jak byliście mali, je bawi coś troszkę innego, bo czasy się zmieniają, zmieniają się też autorytety. Ktoś tutaj wcześniej już wspomniał, że na Minionki trzeba patrzeć całościowo, a nie oceniać tylko ten jeden film. Minionki owszem, szukały najgorszego przywódcy, ale potrafiły się sobą opiekować, tak jak Kevin Bobem, tak dokuczały sobie, ale kto tego nie robi? Na tym polega przyjaźń, Myślę, że szukanie zła na siłę nic tutaj nie da, zwłaszcza, że jest tutaj wiele dobra np. gdy Bob oddaje swoją koronę (koronę swojego misia) Scarlet, jest to czysto przyjacielski gest, chciał spełnić jej marzenie o koronie, oddał swoją. Ten kto chce wyciągnie pozytywne aspekty a ten kto nie chce zauważy tylko te złe :)

  25. Czasami mam wrażenie, że niektórzy rodzice chcą wychowywać dzieci pod kloszem, jak już wspomniał Gavin. Zauważcie ile bajek zostało „wygładzonych” „zacenzurowanych” bo nie nadawały się według Was dla dzieci. Kiedyś nie przeszkadzały Baśnie Braci Grimm w oryginale, wręcz przeciwnie, miały czystko charakter edukacyjny, że zło zawsze zostaje surowo ukarane. Dziewczynka z zapałkami Andersena również dobrze się nie kończy, wyłamuje się z kanonu gdzie dobro powinno zwyciężać, przecież dziewczynka umiera. Czerwony Kapturek też był swego czasu zakazany gdyż doszukano się w nim pedofilii ponieważ kolor czerwony kojarzy się z seksem a wilk ma przedstawiać dorosłego mężczyznę- dziecko tego tak nie rozpatruje, widzi dziewczynkę i wilka, który chce ją zjeść, zwyczajnie pożreć. Dla dziecka dziewczynka jest dobra bo idzie z koszyczkiem do Babci a wilk jest zły bo chce ją zjeść, ale wilki też coś jeść muszą. Nie wolno pozbawiać dziecka wiedzy na temat świata, że jest zło i jak ono wygląda, zwłaszcza, że od tego są rodzice by z dzieckiem na temat filmu rozmawiać, ale nie od razu negować. Teraz albo bajki są złe bo jest scena z minionkowymi pośladkami, ale z drugiej strony mamy przesłodzone bajki, gdzie wszyscy się przytulają i kochają co nijak ma się do życia. Zapamiętajcie, że dziecko patrzy na to inaczej, nie widzi pedofilii, seksu, mordów, krwi i podtekstów i nie zobaczą tego jeszcze przez długi czas. Dajcie im się cieszyć głupkowatymi bajkami, potem będą zgorzkniali tak jak My.

    1. nie widzi…hmmm… widzi więcej niż nam się wydaje… jest coś takiego jak przekaz podprogowy, podświadomość-to wszystko zostaje w głowach naszych dzieci. Nie będę ryzykować. Próbują oswoić nasze dzieci z dziwactwami, żeby myślały, że dziwne to normalne. A przecież to kłamstwo-dziwne nie jest normalne, bo nie nazywałoby się dziwne. I kobieta z brodą nie jest normą. Wolę jak się wszyscy przytulają, bo to promocja dobrych relacji, niż jak się klepią po pośladkach, bo to promocja… no niby czego?? I z jakiej racji dzieci mają oglądać prawdziwe życie? dzieci maja swój dziecięcy świat-ma być miły, dobry i wesoły, żeby miały dobry przykład na dorosłość. Nie psujmy im tego świata!

  26. bardzo dziękuję-już wiem, że nie obejrzę, ani ja ani tym bardziej moje dzieci. Pana argumenty trafiają do mnie tak bardzo, że chciałabym aby został Pan na stałe recenzentem filmów dla dzieci :) Przy kolejnym pisze Pan tylko „dobry film” i idę w ciemno!

  27. Idealny swiat nie istnieje. Nie jest tylko czarny albo tylko biały , są tez wszelkie odcienie szarosci. Swiat nie dzieli się na hetero i homo, sa jeszcze bi…Dzieci obserwujac nas ucza się pewnych zachowań, często też wysmiewają to co my. Stąd tyle okrucienstwa wsród rówiesników. Uczmy nasze dzieci tolerancji i zrozumienia innosci. Przekazujmy nauki i dawkujmy je w razie potrzeby. Co do filmu , jesli nie obejrza z Wami, to siegną do niego przez internet prędzej czy pózniej. Obejrzałam ten film w towarzystwie 8 letniego wnuka. Nie zauważylam, zeby jakos źle to na niego wpłynęło, żeby nasunęło jakieś niezdrowe skojarzenia Kocha minionki bezwarunkowo i tyle w temacie :-) Myslę, że im bardziej bedziemy chronic, tym ciekawosć wzbudzimy większą. Zapomnielismy juz jak sami bylismy dziećmi. Pozwolmy na to by wyciągały własne wnioski. Dzieci i tak nie skorzystają z rady uczenia się na naszych błedach. :-)
    P.s. Pani Miłu szczerze mnie rozbawiła…….hehehehe

  28. No sory koles, czy kazdy film musi byc edukacyjny? Jezeli chce sie iść posmiac albo posluchac glupot to jest odpowiedni film a szczegolnie dla dzieci. Minionki to niezla komedia dla calej rodziny a nie jakis horror! Uwielbiam te słodkie zolte stworki i sposób ich zachowania. Te twoje dzieci musza miec z toba przerobane. Beda kiedys chcialy isc na bezsensowna komedie ze znajomymi to odmowia bo tatus nie pozwala na ogladanie filmow bez sensu. Sam gosciu jestes bezsesnu i nie znasz sie na tym co smieszne. Dzieci uwielbiaja filmy zabawne i wogole niepouczajace. Najlepiej puść te swoje dzieciaczki na wykład dla liceum zeby cos z tego wyniosły…. Minionki? Zdecydowanie TAK POLECAM!! PS. najlepsza komedia wszechczasow

  29. Polecam pierwszą i drugą część Minionków – i to niekoniecznie z dziećmi, a ku własnej rozrywce – mimo, ze jestem w wieku, gdy 'przysługują’ mi już wnuki, to bawiłam się jak dziecko ogladając te filmy :)
    Trzecia część Minionków to kompletna porażka, jakaś bzdura nie posiadająca tematu ani jakiegoś budzącego sympatię bohatera – byłam mocno zdziwiona że jest aż tak beznadziejna. I 'wyszłam z kina’ – czyli wyłączyłam telewizor jeszcze zanim film doszedł do połowy.

    Mam nadzieję, że zobaczyliście sobie juz państwo dwie pierwsze części Minionków i bawiliście się równie dobrze jak ja :D

  30. Co do filmu się nie wypowiem, bo nie oglądałam ale opis i zastrzeżenia wydają się adekwatne. Chciałabym natomiast odnieść się do pierwszego akapitu. Otwórz poza wielkimi kinami są jeszcze kina studyjne i kameralne, gdzie naprawdę można uczyć dzieci obcowania z filmem i kulturą. Polecam :)

  31. Może i faktycznie prawie nadzy strażnicy, czy gościu z gołą dupa, którego tam widziałam nie są odpowiednie dla dzieci, ale co jest złego w tym, że nie ma tam całkowicie dobrych postaci? Moim zdaniem, to dobrze, że istnieją takie filmy, bo prawda jest taka, że nie ma w prawdziwym życiu nie ma ludzi całkiem dobrych albo całkiem złych. Trzeba uczyć dzieci, że nie istnieją nieskazitelnych, tak samo nie wolno ich uczyć, żeby wyrosły na świnie, które zgłaszają sąsiada do sądu z byle powodu, bo uważają, że są oni źli.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *