Za nami pierwszy ciepły, słoneczny weekend. Pierwsze pąki pojawiają się na drzewach. Ptaki zaczynają śpiewać. Facebook pustoszeje w sobotnio-niedzielne przedpołudnia, a na warszawskiej Kępie Potockiej nie idzie zaparkować samochodu. Bezsprzecznie znak to, że idzie wiosna! :) A skoro wiosna, to czas wyjąć z garaży, piwnic, balkonów rowery i rozpocząć sezon na dwóch kółkach.

Pomimo, że moja rodzina nie jest wybitnie, ekstremalnie rowerowo zakręcona, to od zawsze robimy kilka-kilkanaście wycieczek rowerowych w sezonie. Jestem, z resztą, przekonany, że jazda na rowerze jest jedną z umiejętności niezbędnych każdemu. Podobnie jak np. pływanie czy podstawowe umiejętności kulinarne. Dlatego u nas nie ma wyboru – na rowerze jeździć musi każdy. :) Oczywiście, odpowiedzialność za nauczenie dzieci jazdy na rowerze spada na mnie, czyli na tatę. Nauczyłem już czwórkę (troje swoich dzieci i jedno cudze), więc można przyjąć iż posiadam stosowne kompetencje w tej kwestii. ;)

Okazuje się, że sposobów na to jak nauczyć dziecko jazdy na rowerze jest co najmniej kilka. Przykładowo, mój dziadek biegał ze mną z kijem od szczotki przywiązanym do tylnego widelca, popularnego w owym czasie roweru Karat. Nie pamiętam, ile trwała nauka, ale wyobrażam sobie, że dziadek mógł się nieźle nasapać zanim złapałem równowagę. Tymczasem, ja stosowałem inną technikę. Z mojego doświadczenia wynika, że dzięki niej, i przy sprzyjających warunkach, nauka jazdy na dwóch kółkach powinna zająć nie więcej niż 2, 3 godziny. Metodologia jest bardzo prosta: Najpierw naucz dziecko odpychać się stopami od ziemi, gdy siedzi na rowerze bez pedałów. Dopiero później, gdy poczuje się pewnie, dołącz pedałowanie.

Brzmi prosto i de facto takie właśnie jest. Wspomniałem jednak o możliwości stworzenia sprzyjających warunków, które bardzo pomagają w osiągnięciu celu. Jakie warunki mam na myśli?:

  1. Kup tzw. rowerek biegowy. Od kilku lat na polskim rynku dostępne są rowerki składające się wyłącznie z ramy (często drewnianej), kierownicy i kółek. Mogą na nich szaleć już dwulatki. Nie dość, że to świetna zabawa, to dziecko właśnie w ten sposób stawia pierwsze kroki w nauce równowagi, ale też oswaja się z jazdą na rowerze jako taką. Inwestycja jest stosunkowo niewielka, od 70 zł, a gdy dziecko jeden sezon przejeździ na takim sprzęcie, bez trudu zacznie pedałować. Oczywiście nie jest to zakup konieczny. Bardzo podobny efekt można uzyskać odkręcając pedały od korb normalnego, dziecięcego rowerka.
  2. Rola taty. Twoje zadanie jest niebanalne. Do Ciebie należy przede wszystkim zapewnienie dziecku wsparcia i poczucia bezpieczeństwa. Nikt z nas nie czuje się komfortowo stawiając pierwsze kroki na nieznanych dotąd ścieżkach i zdobywając nowe umiejętności. Twoje wsparcie i obecność jest niezwykle ważna. To od ciebie dziecko czerpie przekonanie, że „Wszytko jest OK”, „Tata jest tuż obok i w razie czego cię złapie.” oraz „Na pewno ci się uda, tata w ciebie wierzy!”, a w razie wypadku „Spokojnie, nic się nie stało. Spróbujmy raz jeszcze.”. Nasz ojcowski kłopot najczęściej polega na tym, że szybko się niecierpliwimy. Pamiętaj jednak, że gdy ty się poddasz, dziecko nie ma się już na kim wesprzeć i całkiem przestanie wierzyć, że mu się uda. Warto więc uzbroić się w cierpliwość i wyrozumiałość, a nauce nadać charakter wspólnej zabawy.
  3. Modelowanie, czyli przykład, działa zawsze. Będzie znacznie prościej, jeśli starsze rodzeństwo już jeździ na rowerze. Młodsze, aspirujące do wszystkiego, co może już robić starszy brat lub siostra, dużo chętniej będzie podejmowało próby, aby też nabyć upragnioną umiejętność. Jeśli rodzeństwa nie ma, w końcu ktoś zawsze musi być pierwszy ;), to ty jesteś tym, kogo będzie naśladować twoje dziecko. Jeśli sam na rowerze nie jeździsz, przekonanie do tego dziecka będzie wiele trudniejsze. Dlatego już od najmłodszych lat zabieraj dziecko ze sobą na rower, woź je ze sobą w foteliku, a gdy przyjdzie czas nauki, fakt, że „teraz samo będzie mogło pedałować” będzie dla niego nobilitacją i nagrodą.
  4. Z górki na pazurki. Wszystkie moje dzieci zaczęły jeździć rowerem na dwóch kółkach w tym samym miejscu – na wspomnianej we wstępie Kępie Potockiej. To nie przypadek. Właśnie w tym warszawskim parku, na zapuszczonym już nieco rowerowym torze przeszkód, zlokalizowałem łagodna górkę, u podnóża której jest coś na kształt dużej piaskownicy (jedna z przeszkód toru). To wprost idealne miejsce do nauki. Początkowo dziecku trudno skupić się jednocześnie na utrzymywaniu równowagi i pedałowaniu, a jak wiadomo im większa prędkość tym łatwiej utrzymać równowagę. Dzięki górce dziecko nabiera odpowiedniej prędkości praktycznie bez konieczności pedałowania. Z kolei piasek łagodnie wyhamowuje prędkość na koniec i zapewnia miękkie lądowanie. ;) Ciekawych miejsca Warszawiaków odsyłam tu: http://goo.gl/0r0kfO.

Na koniec chcę jeszcze raz podkreślić, tylko dlatego, że sam często wpadałem w tę pułapkę: zrezygnuj z własnych ambicji i świetnie baw się z dzieckiem. Jeśli się boi, tym bardziej potrzebuje Twojej obecności i wsparcia, ale także zachęty do podejmowania kolejnych prób. Przemieńcie naukę w waszą przygodę, coś co ono zapamięta (często do końca życia), coś czym będzie mogło się pochwalić mamie (może to właśnie dla mamy warto podejmować kolejne próby i przezwyciężać przeszkody…?). Umów się z dzieckiem wcześniej, zadbaj o atmosferę oczekiwania, bądź z nim sam na sam. Niech to będzie czas wyłącznie dla niego. Nie zabieraj mamy, ani tym bardziej babci – sorry, możesz mi wierzyć, będą wam tylko przeszkadzać. I za nic, ZA NIC, nie pozwól odebrać sobie przywileju nauczenia swojego dziecka jazdy na rowerze!

PS: Jeśli w kolejny weekend zobaczę na mojej górce, na Kępie Potockiej, tłum ojców, to będę pobierał opłaty! ;))

Bonus dla tych, którym udało się doczytać do końca ;): Pamiętaj, aby właściwie ustawić dziecku siodełko – musi swobodnie dosięgać nogami do ziemi.

Masz swoje doświadczenia z nauką jazdy na rowerze? Podziel się nimi w komentarzach.

Nie chcesz przegapić kolejnych wpisów na blogu? Zapisz się na newsletter.

Dołącz do rozmowy

5 komentarzy

  1. Chętnie wynajmę Pana do nauczenia mojej córki jazdy na rowerze – w 100% zgadzam się, że to męska rola ;)

    Pozdrawiam.
    Marta

  2. Co prawda jestem mamą, a nie tatą, ale u nas był bunt przed biegowy, Stoi już 3 lata całkiem nowiutki, teraz młodszy będzie smigal. Ale nauczyłam na czterech (2 tygodnie codziennie) nauczę i na 2 ale dzięki za ta górkę, to doskonała rada :-D

  3. Tak, wszystko fajnie, co zrobić jak mój syn zjeżdżając z górki puszcza kierownicę, tak panikuje że przez tą naukę boi się teraz jazdy na czterech kółkach i na hulajnodze, przedtem tego nie było!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *