Rozpoczęły się wakacje i mój najstarszy syn, 8 letni Antek, rusza w świat. Nie, to nie są jego pierwsze wakacje bez rodziców. Już w ubiegłym roku prawie całe dwa miesiące spędził na obozach, z dala od domu. Jednak, każde nasze dłuższe rozstanie to dla mnie nowy krok w nieznane, nowy przełom, nowe refleksje.
Wczoraj pomagałem mu trochę w pakowaniu plecaka. Ten, kto kiedykolwiek musiał dźwigać na plecach cały swój ekwipunek, dobrze wie, że trzeba zabrać wyłącznie rzeczy niezbędne, a całą resztę zostawić. Wybór przeważnie nie jest łatwy, bo zawsze chciałoby się zabrać jeszcze latawiec, jeszcze wędkę, jeszcze książkę, jeszcze kilka rzeczy „na wszelki wypadek”… Ale plecak, w pewnym momencie więcej rzeczy zmieścić nie chce. Na koniec trzeba go jeszcze samodzielnie dźwignąć, a potem nieść.
Pakowanie plecaka na całe życie – wychowywanie
Towarzysząc Antkowi w kolejnych decyzjach, co zabrać, a co jednak zostawić, przyszła mi do głowy pewna myśl. „A gdybym miał mu do tego plecaka zapakować wszystko, czego będzie potrzebował w życiu? Co by to było? Jak chcę go wyposażyć na drogę przez życie?”
Wydaje się, że naszym parentingowym plecakiem jest, przede wszystkim, czas. Mówi się, że jako rodzice, mamy realny wpływ na dziecko mniej więcej do 12 roku życia. Tyle czasu możemy wykorzystać na pakowanie dziecięcego plecaka, którego zawartość ma wystarczyć na kolejne 70-80 lat… Jeśli odejmiemy od tego czas, którego nie spędzamy fizycznie z naszym dzieckiem (praca zawodowa, noce, wakacje, itp..) to szacuję, że realnie możemy zaoferować swojemu dziecku 2-3 letni kurs pod tytułem „Jak żyć?”… To naprawdę niewiele czasu.
Kto kogo wychowuje?
Często jest tak, że to, co chcielibyśmy spakować, jest wybrakowane… Otóż nie możemy zapakować do plecaka naszego dziecka czegoś, czego sami nie posiadamy. Spośród tych „życiowych towarów”, niewiele też można kupić na rynku. Z pewnością możesz opłacić np. edukację, ale jakie będą jej efekty bez wytrwałości i pracowitości? A miłość? Cierpliwość? Odwaga?… Masz ich w nadmiarze, aby podzielić się z dzieckiem? Ja niestety nie. Oznacza to ni mniej ni więcej, że w tym samym czasie, sami bierzemy udział w kursie „Jak żyć?” i owocami tego kursu dzielimy się z naszymi dziećmi. Myślisz pewnie: „Zaraz, zaraz, ale przecież ja też mam plecak od moich rodziców!”. Jasne. Pamiętaj jednak, że oni także zapakowali ci to, co sami posiadali. Jednym trafił się pokaźny dobytek, inni otrzymali ekwipunek nieco wybrakowany, a co za tym idzie, chcąc hojnie obdarować swoje dzieci, teraz mają więcej pracy nad sobą.
Wychowanie to przekazywanie konkretnych wartości w konkretnym czasie
Czas jest bardzo ograniczony. Wartości zaś możemy przekazywać jedynie poprzez własny przykład i oczekiwanie podobnego postępowania od naszych dzieci. Każda niekonsekwencja będzie przez nie prędko wytknięta. Wszystko inne (np. karminie, ubieranie, czesanie, …) to pielęgnacja. Pielęgnacja bez wychowania to hodowla. Bawi cię hodowla? Zapomnij o dzieciach – nie każdy musi je mieć. Kup sobie rybki.
To jak, wiesz już jakie wartości włożysz swojemu dziecku do plecaka i jak to zrobisz? Masz na to czas?
Mój azymut
Antku, chciałbym do Twojego plecaka zapakować bardzo wiele rzeczy. Nie wiem czy na wszystko wystarczy mi czasu, zwłaszcza, że sam borykam się z własną biedą . Bardzo wiele już dźwigasz i jestem z Ciebie bardzo dumny. Mam nadzieję, że obierając swoją drogę, wyniesiesz z domu umiejętność odróżniania dobra od zła, odpowiedzialność i troskę o innych, a także pracowitość i odwagę.
Twój tata
Podobał ci się ten tekst? Zamów mój newsletter – sprawdź, dlaczego warto?
Listy ojców do dzieci zawsze mnie rozbijają psychicznie, ale w tę dobrą stronę. Wzruszyłam się.